- Na wstępie gratuluję Markowi zwycięstwa. Uważam, że ten mecz miało dość szalony przebieg od samego początku - to z kolei słowa trenera PGE GKS Bełchatowa Andrzeja Konwińskiego. Te pierwsze minuty mogły być kluczowe, dlatego że zdobywając drugą bramkę, być może moglibyśmy sobie na więcej pozwolić  w ciągu trwania całego spotkania. Nie została ona jednak strzelona a my pozwoliliśmy niestety rozpędzić się rywalowi, zbyt głęboko cofnęliśmy się do defensywy. Szczególnie ta druga bramka nas zabolała, bo to była 45 minuta a straciliśmy ją po podwójnym błędzie przy wyprowadzeniu piłki. To właśnie jest w tej bramce najbardziej bolesne, bo byliśmy przy piłce a pozwoliliśmy rywalowi zdobyć gola do szatni.

- W szatni rozmawialiśmy o podejściu do drugiej połowy, nie było nic do stracenia, ruszyliśmy wysoko na gości, stworzyliśmy sytuacje, ale tak jak w pierwszej połowie, wykazaliśmy się słabą skutecznością.

- Przegraliśmy mecz z honorem, po walce sportowej i ambitnym podejściu. Kluczowe były te minuty, kiedy zbyt głęboko się cofnęliśmy.
 
- Nie sposób nie powiedzieć o tym, że po doznanej kontuzji zabrakło nam Papikyana. To był niezwykle ważny element, bo w wielu sytuacjach drużyna być może lepiej by się zachowała, ponieważ pewne rzeczy ćwiczyliśmy z tym zawodnikiem. Natomiast zmiennicy zagrali ambitnie, te sytuacje były, ale zabrakło bramki.

- Muszę także powiedzieć o tym, że ten mecz być może ułożyłby się lepiej, że mielibyśmy więcej możliwości do zdobycia bramki, gdyby sędzia podjął inną decyzję w sytuacji sam na sam (Andrzejczaka – przyp. redakcja). Tyle się mówi o tym, żeby wygrywać pozycję z obrońcami, a tak się właśnie stało, nasz zawodnik zostałby tylko z bramkarzem. Wypracowaliśmy sobie tę sytuację, mogło być wyrównanie na 2:2 a tymczasem mieliśmy tylko rzut wolny. Sędzia ma prawo się pomylić, ale tutaj ta pomyłka była zbyt mocna.

<< powrót do wszystkich aktualności