Menu
Logo
2liga
Pge
Reklama

W. Zając: Nie żyjmy przeszłością

W. Zając: Nie żyjmy przeszłością

Minął miesiąc od objęcia stanowiska Prezesa Zarządu GKS Bełchatów przez Wojciecha Zająca. U progu rundy rewanżowej rozmawiamy ze sternikiem „Brunatnych”, który oczywiście wierzy w skuteczną walkę drużyny o utrzymanie. W długim wywiadzie z nowym sternikiem GKS znajdziecie odpowiedzi na wiele pytań.


Jest pan pierwszym prezesem w historii Spółki wybranym w drodze konkursu. Czym przekonał Pan Radę Nadzorczą do swojej kandydatury?

- O to należałoby zapytać członków Rady Nadzorczej. Być może przekonałem ich tym, że nie boję się wyzwań i jestem osobą obeznaną ze środowiskiem piłkarskim.

Jest Pan osobą nową w naszym środowisku. Zdążył Pan już poznać specyfikę miasta i regionu?

- Pod względem topograficznym, to przez ostatni miesiąc poznałem dokładnie tylko drogę prowadzącą z mieszkania na stadion. Miasta nie zdążyłem jeszcze poznać a sam region kojarzy mi się przede wszystkim z przemysłem. Przyjdzie jednak czas na dłuższe spacery, by poznać walory Bełchatowa.

- Co do specyfiki miasta, to na razie obracam się tylko i wyłącznie w sprawach dotyczących bezpośrednio GKS Bełchatów. Nie jest to łatwy temat, ale nie wyobrażam sobie, by nie było lepiej.

Zaskoczenia in plus a co in minus po objęciu sterów w klubie?

- Na plus to na pewno ludzie pracujący w klubie, zawodnicy, sztab trenerski. Widać u nich zaangażowanie i chęć współpracy. Stąd też płynie m.in. nadzieja na wyjście z tej ciężkiej sytuacji. Oprócz nich cieszy zaangażowanie środowiska kibiców czy lokalnych przedsiębiorców w kwestii pomocy klubowi. Do tego należy dodać infrastrukturę, z której drużyna może korzystać.

- Oczywiście negatywnym aspektem jest sytuacja finansowa, natomiast przeciwwagą do niej jest organizacja pracy, czyli podejście do obowiązków wszystkich ludzi w klubie. Słaba kondycja finansowa kładzie się niestety cieniem na tym, co dobre. Gdyby udało się poprawić finanse, klub mógłby spokojnie funkcjonować na zdrowych zasadach, bo te podstawy są. Nie jestem zaskoczony problemami, jedynie może ich skalą. Cały czas jednak mam jednak przekonanie, że nie jest aż tak wielka, by w miarę krótkim czasie nie dało się tego wyprostować. Każdy klub ma swoje problemy, mniejsze czy większe. Trzeba sobie z nimi wspólnie poradzić.

- Mając na uwadze doświadczenia z Rzeszowa, czy wiedzę o zasadach współpracy miast z klubami w Fortuna 1 Lidze czy II lidze, jestem zdziwiony, że nie udało się do tej pory wypracować konkretnego, corocznego mechanizmu wsparcia dla GKS Bełchatów jako podmiotu, który daje znakomite możliwości promocji i jest ważny dla integracji mieszkańców. Oczywiście na miarę możliwości miejskiego budżetu. Taka realna pomoc byłaby nieoceniona w tym najtrudniejszym okresie i dała solidną podstawę do wyprowadzenia klubu na lepsze tory a ten z czasem, dzięki właściwemu gospodarowaniu środkami i pozyskiwaniu nowych z zupełnie innych źródeł, GKS mógłby z czasem rezygnować ze wsparcia Miasta i nie obciążać “sobą” budżetu.

- Dziwi mnie jeszcze fakt, że w obliczu tych problemów toczących klub a jednocześnie prób ratowania sytuacji, uwypukla się w niektórych mediach tylko negatywne akcenty. Skoro dążymy do tego samego celu powinnismy sobie pomagać, a przynajmniej nie przeszkadzać. Oczywiście, jeśli były czy są błędy, należy je wskazywać, ale mam prośbę o rzetelną ocenę sytuacji i zwracanie uwagi także na pozytywy. Czasem można odnieść wrażenie, że komuś zależy na tym, by ten wysiłek nie przyniósł owoców.

Czy klub powalczy o anulowanie ujemnych punktów, którymi zostaliśmy ukarani w związku z zaległościami finansowymi? Czy to realne?

- Co prawda nie mieliśmy możliwości, by skutecznie się odwoływać, to jestem przekonany, że jeśli uda nam się wyjść na prostą, to będziemy starać się o złagodzenie tej kary. Musimy się uwiarygodnić wobec PZPN i uregulować te kwestie, za które klub został ukarany.

Kluczem do poprawy nastrojów są oczywiście kwestie finansowe – zarówno zadłużenie, które ciąży od lat jak kula u nogi, jak i skromne środki na bieżącą działalność. Jak Pan ocenia szanse na poprawę tej sytuacji w najbliższym czasie?

- Kluczem do pierwszego zwycięstwa organizacyjnego będzie uzyskanie licencji na nowy sezon. Jeśli to nam się powiedzie, to będzie sygnał, że może być tylko lepiej. Po tym, co się działo wokół klubu w listopadzie i grudniu uważam, że już gorzej być nie może. Światło mogło być zgaszone już wtedy, drużyna mogła się rozejść i zostawić ten klub. Od dwóch miesięcy większościowy właściciel z doktorem Zbigniewem Fałkiem na czele, Rada Nadzorcza jak i Zarząd pracują nad tym, aby ten stan marazmu odwrócić. drużyna funkcjonuje, przeprowadzamy transfery i staramy się iść do przodu.

- Wracam jeszcze raz do wspomnianej licencji, bo to będzie dla klubu ogromne wyzwanie. Mamy jednak przesłanki, by myśleć pozytywnie, ale na razie nie chcę mówić o konkretach, bo nauczony doświadczeniem ostatnich lat, dopóki coś nie jest udokumentowane, to tego nie ma.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nie ma już czasu na półśrodki i potrzeba wsparcia silnych podmiotów. Klub komunikował o rozmowach z potencjalnymi sponsorami. Czy można już powiedzieć coś więcej?

- Po krótkiej analizie jestem przekonany, że samo miasto, kibice i lokalni przedsiębiorcy nie są w stanie utrzymać tego klubu na poziomie centralnym, szczególnie zważywszy na zadłużenie. Potrzebny jest sponsor strategiczny albo kilku sponsorów poważnych, którzy uwierzą, że ten klub może funkcjonować dosyć dobrze na poziomie pierwszoligowym. Innej drogi na dziś nie widzę. Są przesłanki, by myśleć pozytywnie w tej kwestii, ale jak wspomniałem, trzeba się jeszcze uzbroić w cierpliwość.

Szerokim echem odbiła się sprawa zakończenia rozmów większościowego właściciela naszej Spółki z Agencją Topgoal Sports Menagement. Czy w tej sprawie chciałby Pan zająć stanowisko?

- Nie uczestniczyłem osobiście w tych rozmowach, natomiast z informacji, które posiadam wynika, że oferta ta nie była na tyle korzystna i konkretna, żeby właściciele mogli się zdecydować na sprzedaż tego klubu.

Klub z każdym rokiem funkcjonuje w coraz bardziej skromnych warunkach osobowych czy sprzętowych. Czy będzie Pan chciał pod tym względem z czasem poprawić jakość funkcjonowania na tym polu?

- Jest to jedna z decyzji, jakie będę chciał podjąć, kiedy wyjdziemy na prostą. Myślę o nowej organizacji pracy.

Jak odniesie się Pan do współpracy pomiędzy klubem a Urzędem Miasta Bełchatowa? Chyba nikomu nie są potrzebne napięcia, kiedy powinniśmy mieć wspólny cel?

- GKS i Miasto Bełchatów to w mojej ocenie naczynia połączone. Moim zdaniem oba te podmioty na zdrowej współpracy mogą tylko skorzystać. Napięcia, o których się mówi, choć ja ich osobiście nie odczułem powodują, że droga do wspólnego działania  jest utrudniona.  Być może trzeba odciąć grubą kreską to, co było i zacząć współdziałanie na nowo, korzystając z dobrych przykładów.

Spotkał się Pan m.in. z przedsiębiorcami, którzy wspierają od dawna klub. Co z tych spotkań zapadło Panu w pamięci najbardziej?

- Zapał tych ludzi, to, jak im bardzo zależy na klubie. Zaskoczony byłem ich otwartością, jeśli chodzi o poruszane problemy. No i to na co po cichu liczyłem, że będą dalej wspierać klub. Droga, jaka obierzemy wyklaruje się w najbliższym czasie, chociażby przez reaktywację KLUBU 40. Zdawało to swego czasu egzamin, więc możemy się  na tym wzorować.

W odróżnieniu od lata drużyna budowana jest spokojniej pomimo kolejnej rewolucji kadrowej. Jak Pan ocenia siłę tego zespołu?

- Pierwszą rzeczą, jaka mi się nasuwa, kiedy patrzę na naszą drużynę to myśl, że jest to drużyna złożona z  „banitów”, ludzi, których nie chciano w innych klubach, którym ktoś nie zaufał, a obok nich mamy tych „twardzieli”, którzy pomimo potężnych zawirowań zostali w Bełchatowie. Charakter tej drużyny, jej jedność, którą zaobserwowałem, jest bardzo budująca. Napędzają oni i mnie i Radę Nadzorczą do pracy. Potencjał tego zespołu zostanie zweryfikowany przez ligę, ale istota tej drużyny została zachowana. Wielka w tym rola trenera jako motywatora. Uważam, że to nam może pomóc, bo zaangażowaniem i wspomnianym charakterem można osiągnąć więcej niż „tłustym” budżetem.

Na pewno nie wysokim wynagrodzeniem, więc czym można było zachęcać zawodników do gry w naszych barwach?

- Na pewno magnesem przyciągającym zawodników do Bełchatowa jest poziom rozgrywek. Możliwość gry na zapleczu PKO Ekstraklasy to dla nas duży handicap. Ku mojemu zaskoczeniu bardzo wielu zawodników chciało do nas dołączyć. Może to magia prezesa (śmiech). Wspólnie z trenerem zrobiliśmy weryfikację tych kandydatur pod względem przydatności dla drużyny. GKS ma do dyspozycji bardzo dobrą infrastrukturę, położony jest w centralnej Polsce, co też jest atutem no i w ostatnich latach okazał się znakomitym miejscem do promocji chociażby do Ekstraklasy.

Czy kadra na wiosnę jest już zamknięta?

- Kadra jest dość szeroka, ale mogą do niej dołączyć jeszcze maksymalnie dwa nazwiska. Wciąż pracujemy chociażby nad napastnikiem.

Jak układa się Pańska współpraca z trenerem Marcinem Węglewskim?

- Jestem bardzo zadowolony z tej współpracy. To trener bardzo zaangażowany w to, co robi. Wiem, co przeżył w ostatnim czasie z drużyną. Staram się mu pomagać, jeśli chodzi o transfery, pozyskiwanie zawodników, konsultujemy na bieżąco to, co się dzieje w drużynie. Oceniam codzienne współdziałanie na plus.

A z drużyną, która przechodzi od długiego czasu niełatwe momenty? Jak wyglądają chociażby rozmowy o zaległościach?

- Z drużyną spotkałem się już kilkakrotnie. Można powiedzieć o pewnej regularności tych rozmów. Oczekiwania drużyny wobec mnie, wobec Rady Nadzorczej są jasne i czytelne. Zawodnicy oczekują od nas przede wszystkim szczerości i braku obietnic bez pokrycia. Jestem zmartwiony historią tych właśnie niespełnionych obietnic, tym, że nie znalazły one pozytywnego finału, co odbiło się i na wynikach i na atmosferze w szatni, o wizerunku klubu już nie wspominając. Zdajemy sobie sprawę, że naszym celem nadrzędnym jest uregulowanie zaległości wobec zawodników i trenerów, bo bez tego nie możemy iść do przodu. Chcemy tworzyć jedną ekipę, by nie dochodziło do sytuacji, że jedno robi i mówi drużyna, drugie władze klubu a trzecie pracownicy. GKS Bełchatów ma być postrzegany jako jeden team, który tworzy tych około 40 ludzi. Mamy wspólne problemy a naszym zadaniem jest wyprowadzenie klubu z marazmu i pokazanie, że warto było nam zaufać. A osiągane sukcesy będą naszymi wspólnymi sukcesami.

Zdążył Pan poznać Fortuna 1 Ligę i jak ocenia szanse „Brunatnych” w tej rundzie?

- Śledząc na bieżąco rozgrywki byłem wśród osób nieco zaskoczonych tym, jak GKS Bełchatów bardzo dobrze wystartował. Końcówka była gorsza, co spowodowało, że jest na takim miejscu w tabeli. Uważam, że spokojnie tych kilka punktów więcej można było ugrać. W tym sezonie spada jedna drużyna a każdy oddala tę myśl od siebie. Wiem, że mamy więcej szans na utrzymanie niż ci, którzy są za nami. Po to budujemy tę drużynę, by ten główny cel osiągnąć. A do niego prowadzi siedemnaście kroków, czyli mecze będące wyzwaniem zarówno pod względem sportowym jak i organizacyjnym.

Czy Pan Marek Grzesiak nadal pełni funkcję Członka Zarządu? Jak wygląda współpraca z Radą Nadzorczą i większościowym właścicielem akcji naszej Spółki?

- Marek cały czas jest przy mnie, pomaga mi i wspólnie konsultujemy wszelkie decyzje. Kończy się jego oddelegowanie do Zarządu, ale liczę, że w miarę możliwości zawodowych nadal będzie mnie  wspierał w działaniach naprawczych. Jako przedstawiciel Rady Nadzorczej jest, podobnie jak pozostali jej członkowie, bardzo zaangażowany w bieżące sprawy, co jest dużym plusem dla naszej sprawy.

Nietypową sytuacją w historii klubu jest to, że władze klubu tworzą w całości osoby nie związane na co dzień z Bełchatowem.

- Można powiedzieć, że to jest dość frapujące, ale pozwolę sobie na porównanie do przyjścia nowego zawodnika zupełnie z zewnątrz. To nie musi być wychowanek, żeby wykazywał stuprocentowe zaangażowanie, by dawał z siebie wszystko. Postrzegam to jako plus, ponieważ odnoszę wrażenie, że wokół nas żyje się przeszłością, czasami dobrej koniunktury, kiedy był możny sponsor, była Ekstraklasa i sukcesy. Jako osoby spoza tego środowiska, patrzymy na to wszystko inaczej, mając chłodne głowy. Nie tęsknimy za szybkim powrotem do elity, bo wiemy, że trzeba wszystko robić z umiarem, by zacząć normalnie funkcjonować na pierwszoligowym poziomie. Przyszłość pokaże, co będzie dalej. Mile zaskoczyło nas to, że w miarę szybko zostaliśmy obdarzeni jakimś zaufaniem, bo nigdzie nie jest łatwo wejść do klubu ludziom nowym. Przyjemnie jest zacząć pracę tam, gdzie finanse są poukładane, struktura sponsorska i organizacyjna jest dopięta i wystarczy zmienić stołek. Tu jest zgoła odmiennie, ale nas wszystkich charakteryzuje zapał, bo wiemy dobrze, że jeśli GKS Bełchatów wyjdzie na prostą, to będzie sukces całej tej grupy.

Jak układa się współpraca z Akademią GKS Bełchatów?

- To są dopiero jej początki i nie mogę powiedzieć o jakichkolwiek problemach na linii GKS – Akademia. Wszystko idzie ku dobremu i wierzę, że ambitne plany Akademii się spełnią. To jednak praca wieloletnia i uczulam ich czasami, że nie wszystko będzie przychodziło tak łatwo, jak by chcieli a na efekty jeszcze trochę poczekamy. Życzę wszystkim związanym z Fundacją wytrwałości i niegasnącego zapału.

Nie sposób nie zapytać o kwestie prywatne dotyczące rozdzielenia życia na Bełchatów i Rzeszów. Jak udaje się to połączyć, ile czasu „przeznacza” pan dla klubu?

- Podczas rozmowy konkursowej zapytano mnie o to samo (śmiech). Powiedziałem krótko – drogi i samochody są, Bełchatów to centrum Polski a ja lubię jeździć autem. Jestem na razie w klubie od poniedziałku do piątku, ale gdy zaczną się mecze, będę rzadziej wracał do Rzeszowa. Przy Sportowej pracuję ile się da, czasem do późnych godzin. Rodzina jest przyzwyczajona, że często nie ma mnie w domu, bo mieszkając 15 minut od stadionu Resovii, także spędzałem w klubie bardzo dużo czasu.

Jedną z Pańskich aktywności była funkcja Delegata ds. Bezpieczeństwa PZPN i związane z tym wizytacje obiektów podczas meczów. Pamięta Pan wizyty w Bełchatowie?

- W tej roli byłem tylko raz przy Sportowej, przy okazji meczu z Olimpią Elbląg w II lidze. Pamiętam, że pogoda wówczas dopisała, mecz był ciekawy, jako delegat nie miałem żadnych uwag jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa. Uważam, że podejście do obowiązków klubu pod tym względem jest jedne z najlepszych w Polsce. Pomaga temu infrastruktura, która pozwala także na komfortowe warunki obserwacji meczów.

Myśli Pan już czasem o meczu GKS z Resovią, który może mieć wielkie znaczenie w kwestii utrzymania?

- Może mieć i nie musi. Nie ukrywam, że będę miał wówczas rozdarte serce i kibice powinni mnie zrozumieć. Na dziś biorę w ciemno remis i wierzę w utrzymanie obu zespołów. Oby to był widowiskowy mecz, który powinien już się odbyć w Rzeszowie i bez względu na to, na którym ze stadionów będzie zorganizowany, miło będzie spotkać się z kolegami.  

Jak traktuje Pan osobiście tę sportową rywalizację „Brunatnych” z Resovią w walce o pozostanie w Fortuna 1 Lidze?

- Z rywalizacji mogą wynikać tylko korzyści, zarówno dla GKS jak i Resovii. Już wstępnie zaprosiłem kilku przyjaciół z Rzeszowa na pierwszy domowy mecz w nowym sezonie. Z tego zaproszenia się nie wycofuję i chętnie ich ugoszczę przy Sportowej. To jest jednak piłka nożna i lubi zaskakiwać. Mocno wierzę w to, że oba te kluby będą w sezonie 2021/22 nadal rywalizować na pierwszoligowych boiskach. A ja nadal jako prezes będę miał przyjemność gościć ich w Bełchatowie.

Jak chciałby Pan zostać zapamiętany w Bełchatowie po zakończeniu kiedyś swojej misji przy Sportowej 3?

- Jako prezes, któremu się powiodło, który przywrócił  wiarę w klub. W życiu jest raz lepiej a raz gorzej. Przeżywamy sinusoidę i chciałbym, żeby GKS Bełchatów ten dół miał za sobą. To może być długa i ciężka droga, ale najważniejsze, że w górę. Wspinaczka została rozpoczęta.


 

<< powrót do wszystkich aktualności

Najbliższe mecze GKS

Fotogalerie

Reklama

 

   

KLUB BIZNESU GKS BEŁCHATÓW




 

SPONSORZY I REKLAMODAWCY

Pge

PARTNER LIGI



PARTNERZY TECHNICZNI


 



PARTNERZY MEDIALNI



PARTNER MEDYCZNY



 

GKS na Twitterze

GKS na YouTube

GKS na Facebooku

Projektowanie stron internetowych Master-NET | Polityka prywatności | 2865510