Pawlak: Czas krystalizować skład
Drużyna PGE GKS Bełchatów osiągnęła półmetek przygotowań do piłkarskiej wiosny. Za "Brunatnymi" ciężka praca nad motoryką i cztery sparingi. Dotychczasowe działania krótko podsumowuje szkoleniowiec naszego zespołu, Mariusz Pawlak.
Za nami połowa przygotowań do rundy wiosennej. Jak Pan je ocenia pod względem warunków do realizacji zadań oraz pracy samych zawodników?
- Na pewno były jakieś zawirowania spowodowane niesprzyjającą pogodą, jeśli chodzi o pomysł jak się przygotować do tej rundy. Natomiast my nie będziemy szukać z tego powodu usprawiedliwień. Kibice z pewnością zwrócili uwagę na fakt, że te drobne kontuzje się pojawiały i zawodnicy na 2-3 a czasem więcej dni musieli odpocząć, żeby się owe urazy nie pogłębiały. Mamy u siebie specjalistów, którzy zrobili wszystko, by chłopcy wracali do zespołu i to jest pocieszające.
- Jeśli chodzi o pracę, to było widać chociażby w ostatniej grze, że ta najmocniejsza praca tak naprawdę już za nami, jeśli chodzi o motorykę. Staram się łączyć treningi jeśli chodzi o zadania motoryczne i techniczno-taktyczne, żebyśmy z każdej jednostki coś wynieśli. Nie chcę oceniać, w ilu procentach czegoś nie zrobiliśmy przez warunki, myślę, że w większości się udało zrealizować założenia. Jestem zadowolony z tego okresu, poznałem zawodników, nie tylko podczas treningów, ale w trakcie rozmów indywidualnych. To był dla mnie bardzo ważny czas. Natomiast teraz zbliża się okres najważniejszych gier, trzeba krystalizować ścisłą 16-18 zawodników, którzy od pierwszego meczu muszą być przygotowani, być w formie i wiedzieć, o co gramy, bo wiemy, gdzie jesteśmy w tabeli. Musimy sami od siebie wymagać, nie tylko kibice od nas, żeby wygrywać spotkania i zdobywać punkty. Przygotowujemy się do tego, do tej ciężkiej rundy w taki sposób, by nie wychodzić z obawami na dane spotkanie, co się może stać, tylko żeby to rywal miał problem.
Sobotni mecz z ŁKS Łodź może być tym pierwszym, w którym zobaczymy przymiarkę do wyjściowego składu na ligę?
- Mam pomysł, żeby część zawodników została w Bełchatowie i zagrała w drugim zespole, nie mieliśmy bowiem zaplanowanych podwójnych sparingów ze względów pogodowych. Z drugiej strony poza testowanym Adrianem prawdopodobnie jeszcze pojawi się nowy zawodnik do obserwacji. Z tych powodów nie będzie to jeszcze ustawienie bliskie optymalnemu, ale na pewno w ostatnich dwóch meczach kontrolnych zagramy od początku tymi ludźmi, którzy wywalczyli sobie miejsce do wyjściowego ustawienia, tymi, których widziałbym na pierwsze spotkanie wiosny.
Jak wygląda kwestia występów w ostatnich sparingach Aghvana Papikyana?
- W przyszłym tygodniu Aghvan odbędzie w Łodzi konsultację lekarską, po której zapadnie decyzja, czy „Papa” wystąpi w sparingu w Pruszkowie lub naszych rezerwach. Chciałbym, żeby był już z drużyną, poczuł boisko, ale nic kosztem zdrowia. Obecnie zawodnik pracuje na normalnych obciążeniach, więc nie myślę już o tym, że jest po kontuzji, ma wykonywać zadania jak pozostali.
Zespół nie wyjedzie na zgrupowanie. Czy to dla Pana spory problem?
- Jestem w klubie, w którym nie można na nic narzekać, choć oczywiście każdy jest w stanie znaleźć jakieś mankamenty, warunki do pracy mamy dość dobre. Żałuję oczywiście odwołanego sparingu ze Zjednoczonymi, bo przydałaby się ta jednostka, ale to pokazuje, że także w Wałbrzychu nie byłoby gwarancji gry w wyznaczonych przez nas terminach. Ten obóz to spore koszty, do tego mieliśmy sytuację, w której kilku zawodników złapało urazy, więc nie byłoby sensu zabierać ich ze sobą, stąd decyzja z prezesem o pozostaniu w Bełchatowie. Zaoszczędzone środki przeznaczyliśmy na istotne bieżące potrzeby na miejscu. Nie robię tragedii z tego, że nie pojechaliśmy, choć z pewnością dla nowego trenera byłoby to pomocne. Mimo to udało się skoncentrować na pojedynczych zawodnikach, by ta spójność była na boisku.
